Hej :)
Na wstępnie bardzo chciałabym podziękować Wam za liczne komentarze pod postem, w którym wspomniałam Wam jak schudłam ponad 10 kg (link).
Jeśli czytaliście posta wiecie, że nie napisałam zbyt wiele jak to zrobiłam, ponieważ chciałam wiedzieć, czy takie tematy na moim blogu w ogóle Was interesują.
Byłam bardzo pozytywie zaskoczona, kiedy to wyraziliście chęć poznania moich sposobów nie tylko w komentarzach pod postem, ale również drogą mailową.
Dlatego dziś właśnie ruszam z pierwszym postem. Jego temat jest bardzo ważny podczas odchudzania.
Bez przygotowania na ogół nie ma ani motywacji, ani efektów.
Jeśli chcecie wiedzieć jak ja przygotowywałam się do odchudzania, zapraszam do dalszej części posta.
Co prawda pojawił on się znacznie później niż miałam zamiar, niestety jednak byłam chora przez wiele dni, przez co też narobiłam sobie sporo zaległości. Post pojawiłby się jeszcze później, ale pomyślałam, że jednak wstawię go właśnie dziś :)
1. ZANIM PRZEJDZIESZ DO ODCHUDZANIA NAJPIERW ODPOWIEDNIO SIĘ DO TEGO PRZYGOTUJ, PRZEMYŚL WSZYSTKO.
Jeśli wstajesz rano i myślisz : "Od dziś zaczynam się odchudzać" to znak, że jeszcze się nie wsypałeś. Odchudzania nie zaczyna się z dnia na dzień. Jest to kwestia wielu dni przygotowań. Najpierw organizacja i nauka, określenie celów i drogi do nich. Kiedy to wszystko masz już przygotowane, dopiero możesz przejść do działania.
Wiecie ile ja razy odchudzałam się właśnie tak aby szybko? Oj wiele, kończyło się to na ogół tego samego dnia, ewentualnie następnego. Dlaczego? Bo jak można się odchudzać nie mając odpowiedniego planu? Nie łudź się, że zrobisz go wciągu jednego dnia. Nie ma szans. Może teraz wydaje Ci się, że to takie łatwe. Ale za chwile przekonasz się, że jest to bardziej czasochłonne.
2. DIETA - NIE PIERWSZA LEPSZA, NIE TA NA KTÓREJ CHUDNĄ WSZYSCY - TY TO NIE WSZYSCY.
Najgorsze błędy jakie można zrobić podczas odchudzania? Dieta to największa pułapka. Wpadamy w nią często przez własną głupotę. A możemy z łatwością tego uniknąć.
a) Nigdy nie szukaj diety przez hasła w Google : "Jak szybko schudnąć" , "Najskuteczniejsze diety" , "Jak zrzucić 5 kg w miesiąc" itp. Są to hasła pułapki. Za ich pośrednictwem wpadamy na fora, na których często udzielają się osoby, które nie wiedzą nic o zdrowym odżywianiu, chcą raczej szybko schudnąć kosztem zdrowia. Podają nam dietę typu "na śniadanie jajko, na obiad pomidor a na kolacje sama woda" i mówią, że jest to najskuteczniejsza dieta. Nawet zwykłe strony internetowe podają nam często złe informacje.
b) Nie przechodź na dietę, która Ci "nie leży". Nie wytrzymasz na niej, a jeśli wytrzymasz, to po jej zakończeniu przytyjesz więcej niż schudłeś. Dieta powinna być przynajmniej znośna.
c) Naucz się najważniejszych zasad odżywiana. Wystarczy wiedzieć jakie produkty są zdrowe, a jakie nie. Ta wiedza wystarczy Ci na ułożenie odpowiedniej diety.
b) Uparłam się na 5 posiłków dziennie, bo wszyscy mówią, że to najlepszy i najzdrowszy sposób. Faktycznie, o tym sposobie żywienia jest strasznie głośno. U mnie skończyło się to tyciem. Dlaczego? Nie ma na świecie sposobu żywienia, dzięki któremu wszyscy by chudli. Ja po wielu bardziej i mniej popularnych dietach postanowiłam przejść na pięć posiłków dziennie. Wyglądało to mniej więcej tak : Na ogół budziłam się około 6:00 godziny, do godziny 7:00 zjadłam śniadanie, a około 8:00 szłam biegać. Na godzinę 10:00 miałam zaplanowane II śniadanie. A na 13:00 obiad. Około godziny 14:00 trening, o 17:00 podwieczorek, między 18:00 a 19:00 trening siłowy, a o 20:00 kolacja.
Wygląda to całkiem normalnie, ale normalne wcale nie było. Po pierwsze samo pilnowanie zegarka mnie denerwowało. Ale to jeszcze nie było aż takie złe. Gorsze było to, że na tej diecie cały czas czułam się źle. Śniadanie było dla mnie najważniejsze. Dostarczałam sobie wtedy dużą porcję zdrowych węglowodanów i białka. Po odczekaniu godziny zbierałam się do treningu. Kiedy przyszedł czas na II śniadanie w ogóle jeszcze nie byłam głodna, więc zjadałam malutki jogurt lub owoc. Ale zanim przyszła pora na obiad zdążyłam zgłodnieć bardzo, więc jadłam więcej niż powinnam. Oczywiście byłam tak bardzo najedzona, że na podwieczorek tak samo jak na II śniadanie nie miałam ochoty, więc jadłam coś bardzo małego. Jednak już przed kolacją byłam znów bardzo głodna, więc kiedy przyszła na nią pora napychałam się znowu... I robiło się takie błędne koło. A ja nie wiedziałam o co chodzi. No bo przecież każdy chwali tą dietę więc mój wzrost wagi na pewno nie jej przyczyną. Niestety, takie myślenie było błędem. Ale dojście do tego zajęło mi prawie pół roku.
c) Wyrzekłam się wszystkiego co "złe" . Na początek był cukier, kiedyś słodziłam trzy łyżeczki, teraz, już czwarty rok nie słodzę w ogolę, w sumie jeszcze wcześniej rzuciłam sól, kiedy miałam może trzynaście lat. Jednak te wyrzeczenia były jak najbardziej dobre. Jednak ograniczenie do zera wszystkich słodyczy i innych niezdrowych przekąsek i potraw to już przesada. Jeśli raz na tydzień zjesz kawałek ciasta, kilka kostek czekolady czy kiełbaskę z grilla to nic Ci się nie stanie, nie przytyjesz. Rezygnacja ze wszystkiego często kończy się rezygnacją z diety. Kiedy do tego doszłam, postanowiłam nagradzać się każdej niedzieli za trzymanie diety. Jadłam wtedy wszystko co chciałam, frytki, słodycze itd. Oczywiście zachowując przy tym zdrowy umiar, nie napychałam się, po prostu pozwalałam sobie na trochę szaleństwa. Dzięki temu było mi znacznie łatwiej trzymać dietę, bo wiedziałam, że za każde sześć dni dobrej diety będę mogła pozwolić sobie na coś "zabronionego":)
MOJE NAJWIĘKSZE BŁĘDY DOTYCZĄCE DIETY :
a) Przechodziłam na popularne diety, nie przemyślając swoich wyborów. Myślę, że dieta Dukan jest znana prawie wszystkim. Bardzo popularna. Przeszłam np na nią, z resztą, przechodziłam na wszystkie bardziej i mniej popularne diety. Kończyło się to źle.b) Uparłam się na 5 posiłków dziennie, bo wszyscy mówią, że to najlepszy i najzdrowszy sposób. Faktycznie, o tym sposobie żywienia jest strasznie głośno. U mnie skończyło się to tyciem. Dlaczego? Nie ma na świecie sposobu żywienia, dzięki któremu wszyscy by chudli. Ja po wielu bardziej i mniej popularnych dietach postanowiłam przejść na pięć posiłków dziennie. Wyglądało to mniej więcej tak : Na ogół budziłam się około 6:00 godziny, do godziny 7:00 zjadłam śniadanie, a około 8:00 szłam biegać. Na godzinę 10:00 miałam zaplanowane II śniadanie. A na 13:00 obiad. Około godziny 14:00 trening, o 17:00 podwieczorek, między 18:00 a 19:00 trening siłowy, a o 20:00 kolacja.
Wygląda to całkiem normalnie, ale normalne wcale nie było. Po pierwsze samo pilnowanie zegarka mnie denerwowało. Ale to jeszcze nie było aż takie złe. Gorsze było to, że na tej diecie cały czas czułam się źle. Śniadanie było dla mnie najważniejsze. Dostarczałam sobie wtedy dużą porcję zdrowych węglowodanów i białka. Po odczekaniu godziny zbierałam się do treningu. Kiedy przyszedł czas na II śniadanie w ogóle jeszcze nie byłam głodna, więc zjadałam malutki jogurt lub owoc. Ale zanim przyszła pora na obiad zdążyłam zgłodnieć bardzo, więc jadłam więcej niż powinnam. Oczywiście byłam tak bardzo najedzona, że na podwieczorek tak samo jak na II śniadanie nie miałam ochoty, więc jadłam coś bardzo małego. Jednak już przed kolacją byłam znów bardzo głodna, więc kiedy przyszła na nią pora napychałam się znowu... I robiło się takie błędne koło. A ja nie wiedziałam o co chodzi. No bo przecież każdy chwali tą dietę więc mój wzrost wagi na pewno nie jej przyczyną. Niestety, takie myślenie było błędem. Ale dojście do tego zajęło mi prawie pół roku.
c) Wyrzekłam się wszystkiego co "złe" . Na początek był cukier, kiedyś słodziłam trzy łyżeczki, teraz, już czwarty rok nie słodzę w ogolę, w sumie jeszcze wcześniej rzuciłam sól, kiedy miałam może trzynaście lat. Jednak te wyrzeczenia były jak najbardziej dobre. Jednak ograniczenie do zera wszystkich słodyczy i innych niezdrowych przekąsek i potraw to już przesada. Jeśli raz na tydzień zjesz kawałek ciasta, kilka kostek czekolady czy kiełbaskę z grilla to nic Ci się nie stanie, nie przytyjesz. Rezygnacja ze wszystkiego często kończy się rezygnacją z diety. Kiedy do tego doszłam, postanowiłam nagradzać się każdej niedzieli za trzymanie diety. Jadłam wtedy wszystko co chciałam, frytki, słodycze itd. Oczywiście zachowując przy tym zdrowy umiar, nie napychałam się, po prostu pozwalałam sobie na trochę szaleństwa. Dzięki temu było mi znacznie łatwiej trzymać dietę, bo wiedziałam, że za każde sześć dni dobrej diety będę mogła pozwolić sobie na coś "zabronionego":)
3. TRENING - ZAWSZE DOBRZE PRZEMYŚLANY.
Niektórzy mówią, że podstawą w odchudzaniu jest dieta, inny że trening, a jeszcze inni, że dieta i trening są na równi. Jeśli chodzi o mnie, na pierwszym miejscu zawsze stał trening. Marzyły mi się okrągłe i twarde pośladki, jędrne uda, lekko wyrzeźbiony brzuch. Dietą tego jeszcze nikt nie osiągną, tu potrzebne były odpowiednie treningi, a prawidłowe żywienie było bardziej dodatkiem, który miał pomóc szybciej ociągnąć mój cel. Ale nie każdy ma tak samo,wszystko zależy co dla nas jest ważniejsze. Jednak pamiętaj o tym, że bez treningów Twoje ciało nie będzie tak jędrne jak z nimi, a samo odchudzanie zajmie Ci znacznie więcej czasu.
JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO AKTYWNOŚCI
Osoba, która nie była aktywna fizycznie powinna dać sobie mniej więcej miesiąc na przygotowanie ciała do treningów. Nigdy nie zaczynaj dużej aktywności z dnia na dzień. Najprawdopodobniej następnego dnia nie wstaniesz z łóżka bez problemu i po prostu zrezygnujesz. Pierwszy miesiąc powinien polegać jedynie na niewielkiej aktywności, która pomoże przygotować Cie do prawdziwych treningów.
PRZYKŁADOWE TRENINGI PRZYGOTOWUJĄCE :
Powinny trwać nie więcej niż 20 minut i zawierać lekkie ćwiczenia.
Na początek polecam minute skakanki, po 10-20 przysiadów, brzuszków i innych ćwiczeń siłowych, a na koniec około 5 minut rozciągania. Każdego tygodnia zwiększaj czas i liczbę powtórzeń. Drugi tydzień może wyglądać mniej więcej tak : trzy minuty skakanki, około 30 powtórzeń ćwiczeń siłowych (tzn. przysiady brzuszki, pompki itd. nie koniecznie musisz wykonywać każde z tych ćwiczeń, możesz ograniczyć się np. do dwóch), rozciąganie od pięciu do siedmiu minut. Trzeci tydzień : pięć minut skakanki, około 50 powtórzeń ćwiczeń siłowych, około 10 minut rozciągania. Czwarty, ostatni tydzień przygotowań : do dziesięciu minut skakanki, około 60-70 powtórzeń ćwiczeń siłowych, ponad dziesięć minut rozciągania.
Innym pomysłem na miesiąc przygotowań są wyzwania, których jest mnóstwo w internecie, np. przysiady czy brzuszki. Nigdy nie zapominaj o odpowiedniej rozgrzewce, jak np. skakanka, bieg w miejscu czy pajacyki. Jeżeli nie masz skakanki, to nic, ruchy jakie wykonuje się z jej użyciem możesz wykonywać bez niej, ja tak robiłam zawsze. No i zawsze na koniec rozciąganie, nigdy z niego nie rezygnuj, wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jest ważne. Wykonując różne ćwiczenia rozciągające pomagamy mięśniom w szybszej regeneracji.
Po miesiącu wybierz sobie zestaw treningowy, jaki najbardziej Ci odpowiada. Na ten temat będzie już inny, oddzielny post.
UBIERZ SIĘ PRAWIDŁOWO! Nie ćwiczymy w jeansach, niewygodnych ubraniach czy butach. Każda kobieta powinna zafundować sobie biustonosz sportowy, jeśli masz duże piersi, a twój biustonosz nie radzi sobie do końca z ich utrzymaniem załóż pod niego swój normalny, ale wygodny biustonosz. Ubranie powinno być wykonane z elastycznego materiału, nie krępującego ruchu. A buty oczywiście sportowe. Nigdy nie ćwicz na bosaka.
4. JAK SIĘ ZMOTYWOWAĆ
Na niektórych motywująco działają zdjęcia szczupłych, wysportowanych osób. Powiem szczerze, że moja motywacja podczas oglądania takich zdjęć nie rosła za bardzo. A więc czym się motywowałam? Odpowiedź jest prosta - samą sobą. Stając przed lustrem, na ogól w sportowym biustonoszu i krótkich spodenkach, lub w bieliźnie, patrzyłam na swoje odbicie. Łapałam się za wałek na brzuchu, za duże uda. Myślałam wtedy, że jeżeli nie wezmę się za siebie będę wyglądała tak cały czas, a przecież nie podobam się sobie. Mówiłam do siebie, że trzeba wykonać trening, bo każdy jeden zbliża mnie do celu, że już niedługo nie będę tak wyglądała. Było to na tyle motywujące, że nawet nie wiedziałam kiedy zabrałam się za ćwiczenia. Po pewnym czasie nie musiałam się tak motywować, pierwszym powodem było to, że uzależniłam się od aktywności. a drugim, że już nie miałam co narzekać na swoje ciało. Z każdym dniem podobałam się sobie coraz bardziej.
Pamiętaj również, że najważniejszy spadek, to ten w centymetrach. Bo co Ci z tego, jeżeli waga pokaże 2 kg mniej, skoro ani jeden centymetr nie spadnie? Na ogól bywa jednak inaczej. Kiedy zaczynami ćwiczyć przybywa nam masa mięśniowa, która jest znacznie cięższa od masy tłuszczowej. Więc waga może pokazać nam wzrost, ale za to centymetr powie nam prawdę. Kiedyś, po miesiącu aktywności fizycznej moja waga pokazała mi dwa kilogramy więcej, natomiast po zmierzeniu się centymetrem okazało się, że w sumie spadło mi 14 cm.
PODSUMOWANIE
1. Daj sobie czas na przygotowania, nie zaczynaj odchudzania z dnia na dzień, bo nic z tego nie będzie.
2. Znajdź dietę, która będzie odpowiadała Ci w 100%. Powinna być ona na całe życie.
3. Najpierw przygotuj się do aktywności fizycznej, to jedyny sposób, by nie stracić motywacji w szybkim czasie.
4. Dobierz odpowiedni strój.
5. Motywuj się sobą, nie innymi.
6. Waga nie jest tak ważna jak centymetry.
To już chyba tyle na temat prawidłowych przygotowywań.
Pierwszy miesiąc powinien polegać przede wszystkim na nich, to czas na przemyślenia, wejście w treningi i dietę. Nie rób niczego z dnia na dzień. Wtedy masz większą szanse na osiągnięcie celu.
Jeśli macie pytania możecie zadać je w komentarzach pod postem lub mailem (sweet6663@interia.pl)
A może w następnym poście chcecie przeczytać o czymś konkretnym? Jeśli tak, napiszcie o czym :)
O tak, post idealny dla mnie. Ja do odchudzania przygotowuję się od dawna, mam plan zacząć od października. Mam nadzieję, że mi się uda ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dogodziłaś mi tym postem. Oj bardzo! :D Przeczytałam cały i ciągle mi mało. Z niecierpliwością czekam na kolejne części. Sama postanowiłam się odchudzać ale trochę brak mi motywacji do ćwiczeń. O ile dietę mogę trzymać to regularne ćwiczenie już mi nie wychodzi. :p
OdpowiedzUsuńja jestem strasznym leniem i chyba bardziej niż dieta przerażają mnie ćwiczenia.. nigdy nie lubiłam ćwiczyć :(
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo. Aktualnie nie chciałbym schudnąć, ale wiem, że łatwiej byłoby mi mniej jeść niż dużo ćwiczyć :D
UsuńŚwietny post ! Gratuluję zrzucenia 10 kg ;)
OdpowiedzUsuńJeden "nieprawidłowy" posiłek w ciągu tygodnia przyśpiesza metabolizm. Oczywiście pod warunkiem, że ten jeden jest faktycznie JEDNYM W CIĄGU TYGODNIA a nie jednym co dwa dni ;P Dieta może być smaczna i ciekawa, bez jakiś wielkich wyrzeczeń. Ciężej jest z treningami, jak ktoś nie lubi się męczyć to będzie problem... ja na szczęście uwielbiam wylewać litry potu z siebie i sapać jak pies podczas treningów na siłowni ;P
OdpowiedzUsuńRównież i ja gratuluję zrzucenia 10 kg! Piękna, duża liczba. Wielki plus za to, że z tego co czytam wszystko było robione z głową ;)
Podoba mi się ten post, trochę mnie zmotywowało, choć z natury jestem leniwa.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się czytało :P Ja cały czas zaczynam i tak jak szybko zaczynam tak szybko kończę ! Popełniałam wiele błędów,o których piszesz ... I tu masz racje - trzeba sie po prostu na to przygotować ! Może i mnie się kiedyś uda :)
OdpowiedzUsuńBrawo za wytrwałość :]
OdpowiedzUsuńŚwietny post :D gratuluję takich świetnych efektów i zazdroszczę wytrwałości :) Ja również długo ćwiczyłam i byłam na diecie, ale musiałam przestać, bo za bardzo spadła mi waga i mam sporą niedowagę :/ jak tylko wrócę do swojej wagi znowu zacznę ćwiczyć :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
http://madeleineee1994.blogspot.com/2015/09/leather-skirt.html
no to troszkę się zmotywowałam
OdpowiedzUsuńJa od zawsze jestem zbyt szczupła i próbuję przytyć :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś właśnie na Dukanie schudłam 20 kilo. Od diety w ciągu 2 lat prawie wróciłam do wagi sprzed odchudzania i teraz próbuje znów przejść na dietę ale strasznie opornie mi to idzie. Niestety nie znoszę ćwiczyć i to jest mój główny problem :< Zaro ruchu mi wychodzi
OdpowiedzUsuńja schudlam 20 kilo , nadal chudne tzn wygladam szczuple choc waga stoi w miejscu :) buduje miesnie :)
OdpowiedzUsuń