Hej! pamięta ktoś jeszcze o mojej akcji o której napisałam w TYM poście? :)
Ja o niej nie zapomniałam.
Miałam zrobić podsumowanie 1 czerwca, czyli po miesiącu walki, ale tego nie zrobiłam.
Postanowiłam, że akcja skończy się, kiedy to zaczną się moje wakacje.
Dzięki temu zyskałam trochę więcej czasu.
Jednak dziś chciałabym wam już trochę o niej opowiedzieć.
Tzn. jak mi idzie, jak było w maju, jak jest w czerwcu.
Jeśli jesteście ciekawi zapraszam na dzisiejszy post! :)
Moja akcja w maju szła mi nie za dobrze.
Bardzo mało ćwiczyłam, okropnie mało.
Miałam co prawda ustalone wyzwania, które możecie zobaczyć w poście do którego link znajdziecie na górze, ale jednak nie wykonywałam ich zbyt często.
Na początku, ustaliłam, że nie będę wykonywała danych ilości powtórzeń w dane dni, bo nie zawsze mam ochotę na trening lub odpoczynek, a te wyzwania w pewnym sensie je narzucały. Postanowiłam wykonywać daną liczbę powtórzeń każdych z ćwiczeń ale w dni, w które będę miała ochotę na trening.
Później jednak zarzuciłam ten pomysł na jeszcze inny. Podczas treningów wykonywałam ćwiczenia z wyzwań, ale w takiej ilości na jaką miałam ochotę. Bo np. jeśli chodzi o brzuszki to w wyzwaniu były bardzo duże ich ilości, a ja wolałam zamiast 400 powtórzeń zrobić 100 czy 200 jakiegoś dnia. Znów jeśli chodzi o przysiady, które bardzo uwielbiam, wolałam robić ich dwa razy więcej niż było napisane w wyzwaniu.
Tak więc zmieniła się moja siłowa część treningów.
Jeśli chodzi o cardio, to był to tylko taniec.
Oczywiście rozgrzewka przed i rozciąganie po treningu obowiązkowo, minimum 5 minut.
A co z ZWOW? Przecież sama je tak zachwalałam. Nie trenowałam z Zuzką w ogóle. Nie dlatego, że okłamałam was, że jej treningi coś dają. Bo dają na prawdę dużo. Ale kiedy po raz pierwszy zaczęłam ćwiczyć z tym programem byłam już po około pół roku innych treningów, więc moja kondycja i siła mięśni znacznie różniła się od tej, bo przecież jestem po długiej przerwie z treningami, wolałam najpierw poprawić kondycje i siłę, a dopiero później wziąć się z treningi ZWOW, kiedy będę pewna że dam sobie radę. Bo treningi te są na prawdę intensywne. Oczywiście znajdzie się kilka łatwych, ale zamiast trenować w koło te lekkie, wolałam jednak wykonywać wszystkie.
A jak tam w czerwcu?
Tragedia przez duże T !!!
Do tej pory treningów było dwa! Jeden to około godziny skakania na trampolinie, a drugi to "całe" 15minut tańca i przysiadów! Tak wiem, ręce i cycki opadają.
Mieszkając we Włoszech mogłam trenować kilka godzin dziennie, uwielbiałam to. W Polsce nie mam w ogóle do tego zapału, moja chęć do wysiłku tu a tam różni się ogromnie. Nie wiem czym to jest spowodowane ale mam już tego dosyć.
Dieta również leży. jem to co nie zdrowe, to co tuczy, mało warzyw i owoców, chudego białka czy produktów pełnoziarnistych. Jestem załamana swoją głupotą.
Czas w końcu coś zrobić!
Jestem zła sama na siebie, że zamiast chudnąć stoję w miejscu, albo nawet tyje (nie wiem sama, bo nie ważę się i nie mierzę). Zamiast coś z tym zrobić to narzekam sama na siebie.
Ale postanowiłam teraz zmienić to i tamto.
MÓJ PLAN DZIAŁANIA.
Do niedzieli (15 czerwca) robię to co chcę, jem ile chce, zapewne nie trenuje. Daje sobie, a przede wszystkim chyba mojemu żołądkowi, ostatnie chwile swobody.
Od poniedziałku (16 czerwca) zaczynam pierwszy dzień reszty swojego życia! Wstaję rano, ważę się i mierzę, robię zdjęcia. Następnie biorę wszystkie zeszyty, które służą mi do pomocy w odchudzaniu i zapisuje najważniejsze sprawy - robię plan treningowy na najbliższy tydzień lub dwa. Przygotowuję plan diety, w którym dokładnie ustalam co mogę jeść, czego mam unikać i spożywać w małej ilości. Na koniec siadam do laptopa, włączam bloga i o wszystkim wam pisze. A wy mnie wspieracie, po czym ja nabieram więcej motywacji :)
W poniedziałek (30 czerwca) nadchodzi dzień sądu. Tak jak dwa tygodnie wcześniej, wstaję rano, ważę się i mierze oraz robię zdjęcia. Sprawdzam swoje wyniki. Oczywiście jestem zła, że mogło być o wiele lepiej gdybym wzięła się za siebie jak planowałam, ale cóż.
I jak podoba wam się mój plan? :)
Oczywiście staram się używać kosmetyków do ciała o których napisałam w pierwszym poście na temat akcji, ale z tym również różnie była. Z peelingami idzie dobrze, w sumie już ich prawie nie mam niestety, jednak z balsamami jest już inaczej, nie zawsze mam ochotę na ich używanie. Więc i to trzeba poprawić.
A jak tam w czerwcu?
Tragedia przez duże T !!!
Do tej pory treningów było dwa! Jeden to około godziny skakania na trampolinie, a drugi to "całe" 15minut tańca i przysiadów! Tak wiem, ręce i cycki opadają.
Mieszkając we Włoszech mogłam trenować kilka godzin dziennie, uwielbiałam to. W Polsce nie mam w ogóle do tego zapału, moja chęć do wysiłku tu a tam różni się ogromnie. Nie wiem czym to jest spowodowane ale mam już tego dosyć.
Dieta również leży. jem to co nie zdrowe, to co tuczy, mało warzyw i owoców, chudego białka czy produktów pełnoziarnistych. Jestem załamana swoją głupotą.
Czas w końcu coś zrobić!
Jestem zła sama na siebie, że zamiast chudnąć stoję w miejscu, albo nawet tyje (nie wiem sama, bo nie ważę się i nie mierzę). Zamiast coś z tym zrobić to narzekam sama na siebie.
Ale postanowiłam teraz zmienić to i tamto.
MÓJ PLAN DZIAŁANIA.
Do niedzieli (15 czerwca) robię to co chcę, jem ile chce, zapewne nie trenuje. Daje sobie, a przede wszystkim chyba mojemu żołądkowi, ostatnie chwile swobody.
Od poniedziałku (16 czerwca) zaczynam pierwszy dzień reszty swojego życia! Wstaję rano, ważę się i mierzę, robię zdjęcia. Następnie biorę wszystkie zeszyty, które służą mi do pomocy w odchudzaniu i zapisuje najważniejsze sprawy - robię plan treningowy na najbliższy tydzień lub dwa. Przygotowuję plan diety, w którym dokładnie ustalam co mogę jeść, czego mam unikać i spożywać w małej ilości. Na koniec siadam do laptopa, włączam bloga i o wszystkim wam pisze. A wy mnie wspieracie, po czym ja nabieram więcej motywacji :)
W poniedziałek (30 czerwca) nadchodzi dzień sądu. Tak jak dwa tygodnie wcześniej, wstaję rano, ważę się i mierze oraz robię zdjęcia. Sprawdzam swoje wyniki. Oczywiście jestem zła, że mogło być o wiele lepiej gdybym wzięła się za siebie jak planowałam, ale cóż.
I jak podoba wam się mój plan? :)
Oczywiście staram się używać kosmetyków do ciała o których napisałam w pierwszym poście na temat akcji, ale z tym również różnie była. Z peelingami idzie dobrze, w sumie już ich prawie nie mam niestety, jednak z balsamami jest już inaczej, nie zawsze mam ochotę na ich używanie. Więc i to trzeba poprawić.
Mam jeszcze jeden problem dotyczący ciała - opalenizna.
Mam bardzo jasną karnacje, więc nie mogę przebywać zbyt długo na słońcu, lub opalać się bez balsamu.
Dlatego 3 razy w duży upał wychodziłam na podwórek na godzinę, smarując się balsamem SPF10.
No i niestety złapało tylko ręce, brzuch, nogi cz plecy praktycznie bez zmian.
Macie jakieś pomysły jak się opalić żeby opalenizna była ładna, a nie czerwona?
W sumie to już chyba tyle jeśli chodzi o akcje ciało jak na ten moment.
Nie mam się niestety czym chwalić, ale mam nadzieję, że w końcu będzie dobrze.
Chyba od poniedziałku ruszę z ZWOW, bo nic innego efektów mi raczej nie przyniesie.
A wy planujecie jakieś zmiany na wakacje? :)
W takim razie ja rowniez zaczynam (tylko cwiczenia) od poniedzialku!
OdpowiedzUsuńSuper :) Bardzo się cieszę :)
Usuń:)
Usuńja już od początku roku chciałam coś zrobić z moim brzuchem, żeby trochę go zrzucić, no ale właśnie nie za bardzo wyszło. Kilka dni poćwiczyłam, później mi się odechciało i tak w kółko :P No i wyszło jak wyszło hehe :P
OdpowiedzUsuńU mnie na wakacje tylko zmiana diety i obniżenie spożycia dziennej racji kalorii plus obowiązkowe rozkładanie posiłków na 5 porcji w ciągu dnia. Ostatni posiłek góra do 20. Z ćwiczeniami mam ogromny problem - nienawidzę ich... Wole pograć w koszykówkę lub piłkę niż wyginąć się na macie w różne strony świata:D dlatego podziwiam Cię, że lekką ręką robisz 100 brzuszków:) naprawdę jestem pod wrażeniem:)
OdpowiedzUsuńJa mam też takie swoje aspiracje,czasem to niestety przejmuje lenistwo :(
OdpowiedzUsuńŻyczę powidzenia :) Ja też walczęo lepsze ciało :)
OdpowiedzUsuńA ja już myślałam, że pierwsza fotka to Ty!
OdpowiedzUsuńPo oliwce z Ziaji kakaowej zostaje piękny brąz- przynajmniej u mnie. Jest to jednocześnie przyspieszacz. Rozsądnie byłoby użyć też filtr, ale w sekrecie powiem Ci, że ja o nim "zapominam" yhmmm ;) Nie zdarzyło mi się mimo to zaczerwienić :)
Ja nie mogę teraz ćwiczyć ;c
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia. :)
OdpowiedzUsuńmnie bardzo dobrze idzie zdrowe jedzenie i dieta ale z ćwiczeniami jest znacznie gorzej.
OdpowiedzUsuńNie ma co sie zalamywac, mala! Czasami jest spadek motywacji. Nie narzucaj sobie nic. Jesli zalozysz JUTRO ZROBIE 35 MIN TRENINGU I 200BRZUSZKOW to Twoja motywacja oslabnie jeszcze bardziej. Nie narzucaj sobie z gory niczego,bo sie zdolujesz. Jesli najdzie Cie ochota na taniec,zrob to. Moze po nim stwierdzisz,ze masz chec na nogi,a nie,jak zalozylas wieczorem, na brzuch. Cwiczenia maja byc przyjemnoscia,nie katorga ;) jesli masz spadek motywacji, przeczekaj to. Zaraz wroci, a Ty moze lepiej poczujesz sie na spacerze, a nie na macie w pokoju? :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPs. Co do opalenizny, sprobuj zrobic podklad na solarium :) mi solarium pomoglo przed spaleniem sie na sloncu ;p
OdpowiedzUsuńOj nie, solarium odpada, jakoś nie jestem przekonana do tego :)
UsuńSuper , że masz motywacje :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki, abyś dążyłą do celu :)
przez jaki czas mieszkałaś we Włoszech ?:)
OdpowiedzUsuń2 lata :)
UsuńProponuje isc na truskawki i zaraz bd opalona hehe ;p
OdpowiedzUsuńW tamtym roku poszłam, byłam około 5 godzin. Skóra czerwona jakby się paliła, prawie tydzień braku snu, bo piekła, a na dodatek cała zeszła :/
UsuńPowodzenia :) Ja treningi miałam zacząć od zeszłego tygodnia, ale się rozchorowałam :<
OdpowiedzUsuńWłaśnie rozpoczynam drogę z dbaniem o siebie i powiem szczerze, że jest to dla mnie bardzo motywujące wchodzić sobie na takie blogi i sprawdzać, co nowego słychać i co nowego można się dowiedzieć. Na pewno do jakiś Twoich rad się zastosuję.
OdpowiedzUsuń