Piękne usta to nie lada wyzwanie, szczególnie po zimowym okresie. Pewnie nie jedna z Was na problem z suchymi skórkami. Ale co zrobić, żeby ich nie było a usta wyglądały idealnie? Otóż mam dla Was kilka rad. Ostatnio poznałam wiele kosmetyków do ust firmy Bell, dziś opowiem Wam nie tylko o tych do makijażu, ale także pielęgnacji. A co to za perełki? Poznacie bliżej peeling oraz balsam, ten duet pozwoli Wam na zadbanie o Wasze usta, sprawiając, że będą one wyglądały po prostu pięknie nawet bez makijażu. Oprócz tego opowiem Wam trochę o błyszczyku oraz matowej pomadce, same zdecydujecie jaki efekt jest dla Was ciekawszy :). Nie przedłużając, zapraszam do dalszej części posta :)
Zadbane usta to podstawa, bez nich nie mamy szans na makijaż idealny. Nie wiem jak Wy, ale ja po zimie mam z nimi straszny problem. Są suche, popękane. Matowe pomadki idą w odstawkę, ponieważ nie wygląda to dobrze kiedy ich użyję, usta wyglądają wtedy jak jedna wielka skorupka.
Już od dawna zastanawiałam się nad zakupem peelingu, jednak nigdy nie było mi z tym po drodze, zawsze wpadały ważniejsze zakupy, lub po prostu zapominałam o tym. Balsam do ust natomiast jakiś tam miałam, jednak zawsze, od kiedy pamiętam każdy balsam był po prostu jakiś tam, bez szał, więc używałam ich sporadycznie, chyba jedynie z nudów bo efektów nie było. Kiedy w paczce od Bell zauważyłam kolejny taki balsam nie byłam zadowolona, założyłam z góry, że nie będę go używać bo i tak nic nie da.
Peelingu byłam ciekawa strasznie, więc bardzo szybko zabrałam się za jego testy. No cóż, jestem fanką peelingów więc to pewnie również dlatego. Zachwycił mnie jego przepiękny, słodki zapach truskawek, aż chce się go zjeść! Dlatego właśnie podczas jego używania staram się w ogóle go nie wąchać :).
Na początku nie wyczuwałam jakiś właściwości zdzierających, jednak po chwili, kiedy starłam już górną warstwę sztyftu coś zaczęłam czuć, podczas kolejnego użycia efekt był znaczniej wyraźny. Przede wszystkim peeling na prawdę działa, jednak jest bezpieczny, a samo jego używanie nie sprawia bólu. Dobrze radzi sobie z suchymi skórkami których chcemy się pozbyć.
Po peelingu przychodzi pora na balsam do ust. Jak wspominałam wcześniej, nie wierzyłam, że się spisze, ale wypróbować go musiałam. Moje zdziwienie było ogromne kiedy zauważyłam jak świetnie poradził sobie z nawilżeniem ust. Jeśli ten efekt miałabym porównać do czegoś, bez wahania powiedziałabym, że podobny uzyskuję po zastosowaniu oleju kokosowego. Czasami balsam nakładam na noc, i o ile nie wiercę się przez sen, po przebudzeniu dalej wyczuwam go na ustach, jednym słowem jest niesamowity. Jego zapach również przypadł mi do gustu, jest słodki, nie tak bardzo jak peeling, ale to dobrze, bo nie dałabym rady trzymać go tyle godzin na ustach i nie spróbować :). Dodatkową jego zaletą jest filtr SPF20, polecam go na każdą porę roku.
Kiedy już nasze usta są nawilżone, bez suchych skórek, czas pomyśleć nad makijażem. Moją pierwszą propozycją, wbrew ostatnim trendom będzie błyszczyk. Bo choć mat jest teraz w modzie, to każda kobieta od czasu do czasu powinna zabłysnąć, dlaczego więc nie pozwolić sobie na taki efekt na ustach? :)
Jako że ostatnio pokochałam odcienie nude, ucieszyłam się bardzo widząc, że trafił mi się odcień Blueberry shake. Jest to bardzo ładny i delikatny kolorek. Jednak z błyszczykami tak już jest, że nigdy nie wiadomo jak będą wyglądać na ustach. Nie jednokrotnie trafiałam na błyszczyki, które mimo swoich intensywnych kolorów na opakowaniu na ustach okazywały się bezbarwne. A tu mamy jasny kolorek, więc tym bardziej nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
Samo opakowanie jest typowe dla błyszczyków, również aplikator nie jest tu żadnym zaskoczeniem. Kolor na skórze prezentuje się bardzo ładnie, jest to taki ciepły brąz z odcieniem brzoskwini, mimo że w opakowaniu wyglądał nieco inaczej, zdecydowanie na znacznie chłodniejszy odcień. Więc jak wygląda na ustach? Zanim dojdę do tego, chciałabym napisać kilka słów o samym jego działaniu. Błyszczyk ładnie nawilża usta i nie powoduje nieprzyjemnego uczucia sklejenia ich.
Na ustach pozostawia delikatny efekt, nieco zmienia ich barwę, jednak bardzo delikatnie, mój naturalny kolor ust jest bardziej intensywny, różowy. Błyszczyk bardzo ładnie się mieni i dość długo wytrzymuje na ustach. Jak dla mnie jest bardzo dobrym produktem na dzienny makijaż. A jak pachnie! :)
A teraz czas na inny produkt. Opakowanie podobne, jednak efekt całkowicie inny. Z mat liquid lips nasze usta już nie błyszczą, wręcz przeciwnie, jak sama nazwa wskazuje - robią się matowe. Wiem, że nie jedna osoba zastanawiała się nad ich zakupem, ja sama będąc jakiś czas temu w biedronce miałam już jedno opakowanie w ręku, jednak w ostatniej chwili odłożyłam je na półkę. Myślę, że wszystko spowodowane jest ogromną ilością płynnych matowych pomadek, które okazują się zwykłymi bublami nie wartymi złamanego gorsza. Sama już na kilka takich wpadłam, więc ciężko mi zawsze zdecydować się na zakup kolejnej nowości.
Na szczęście jednak otrzymałam jeden odcień od Bell, a jest to przepiękny i intensywny kolor różu wpadającego w czerwień o nazwie Romance. Strasznie ciężko było mi uchwycić jego naturalny kolor na zdjęciu, nie chciałam by wyszedł zbyt czerwony. Jednak dopiero zdjęcie efektu na ustach najbardziej oddaje jego prawdziwy odcień. Zanim jednak przejdę do tego, muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z trwałości tej pomadki, nawet po 5 godzinach cały czas była na ustach. Niestety trochę się odbija (nawet po kilku godzinach) więc nie radzę się całować mając ją na ustach :). Jednak dzięki temu, że nie zasycha całkowicie na towarzyszy nam uczucie wysuszenia ust, a to często zdarza się przy użyciu matowych szminek.
Jeśli lubicie intensywne róże, z pewnością ten odcień bardzo się Wam spodoba, ja jestem w nim zakochana. Myślę nad zakupem jeszcze innych odcieni, ale wcześniej muszę kupić dużą kosmetyczkę, ponieważ ta, którą używałam na kosmetyki do ust nie zmieści już nic więcej, chyba nawet się nie zamknie, a jakieś 40% kosmetyków w niej pochodzi od firmy Bell :)
Jaki efekt na ustach wybieracie? :) Ja stawiam na mat :)
Ciekawa jestem tych pomadek do peelingu ust !
OdpowiedzUsuńBuziaki,
zapraszam do mnie kochana!
http://loveshinny.pl
Chętnie bym poznała ten peeling, jeszcze nie miałam takiego z Bell :) dobrze, że zapach jest Okej i czuć 'truskawki', a nie jakiś np. chemiczny.
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio też mat :)
Polecam ;-) Jest tani i bardzo dobry :-)
UsuńZdecydowanie pasuje Ci ta ognista czerwień na ustach:)
OdpowiedzUsuńTen peeling muszę poznać! A pomadki obie super kolor ;) chociaż ja chyba zdecydowanie wolę efekt matu :)
OdpowiedzUsuńTe pomadki mnie zainteresowały.
OdpowiedzUsuńMam inny odcień pomadki matującej z Bell i jestem bardzo zadowolona :) pomadka z peelingiem też fajna jest :)
OdpowiedzUsuńTen mat wygląda super, ale kolorek nude bardziej dla mnie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mat! :)
OdpowiedzUsuńLove.
OdpowiedzUsuńwww.rsrue.blogspot.com
Mam matową pomadkę z Bell jednak w innym kolorze i przyznam że prezentuje się świetnie i długo trzyma ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda :-)
UsuńSkusiłaś mnie na tą pomadkę :) Przyznam szczerze, że ta matowa pomadka bardzo Ci pasuje :) Ten kolor jest mega kobiecy :D
OdpowiedzUsuńMatowy jest piękny i fantastycznie w nim wyglądasz:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńU mnie gości raz mat, a innym razem satyna :-) W zalezności od pory dnia, czy też kreacji i okazji :-)
OdpowiedzUsuńScrub do ust i pomadka ochronna to duet, który bym chętnie wypróbowała!
OdpowiedzUsuńPodobaja mi się ☺
OdpowiedzUsuńJa również stawiam na mat, ale kolorek zupełnie nie mój :D A kiedy ostatni raz używałam błyszczyka to nie pamiętam :D
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego typowego peelingu do ust. Może kiedyś się to zmieni :)
OdpowiedzUsuńPolecam wypróbować :-)
UsuńLubię maty, ale dawno nie miałam żadnej pomadki Bell :D
OdpowiedzUsuńJejku, wszystko mi się podoba, wszystko bym kupiła, ale po peeling to sięgnę już przy najbliższej okazji. Od dawna szukałam czegoś podobnego, ale jednocześnie za każdym razem albo wypadało mi z głowy, albo nie byłam przekonana. Teraz już wiem, że warto, a i cena pewnie nie odstrasza :)
OdpowiedzUsuńCena jest bardzo niska :-) Biorąc pod uwagę również jakość to kupisz ją za grosze :-)
UsuńCena jest bardzo niska :-) Biorąc pod uwagę również jakość to kupisz ją za grosze :-)
UsuńTen mocny róż mi się naprawdę spodobał, mimo że wolę odcienie nude :)
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie scrub do ust - mam ciągle problem z suchymi skórkami, a peeling, którego uzywałam ma niewygodną formułę saszetek;)
OdpowiedzUsuńI ta matowa pomadka wygląda BOSKO na Twoich ustach - rewelacyjna :)
www.evelinebison.pl
ja ostatnio stawiam na mat:) jakoś tak polubiłam ten efekt na swych ustach:)
OdpowiedzUsuńMam trzy matowe szminki w płynie Bell z edycji limitowanej i jestem z nich bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńElegancki mat :)
OdpowiedzUsuń