Na moim blogu już od dawna nie było postu o maskach do twarzy. Dziś to nadrabiam i piszę Wam o dwóch. Firma Initiale zaproponowała mi przetestowanie ich nowych masek. Zgodziłam się bez wahania, ponieważ miałam już wcześniej przyjemność poznać ich produkty. Muszę przyznać, że zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Dodatkowo są to maski typu peel-off, a do nich mam straszną słabość. Czas już przejść do recenzji obu tych produktów.
Obie maski mają ten sam sposób przygotowania. Po wymieszaniu proszku z wodą należy jak najszybciej nałożyć mieszankę na twarz, ponieważ zaczyna ona zasychać bardzo szybko. Miałam z tym problem, chcąc zrobić zdjęcia maski w miseczce straciłam chwilę, przez co pod koniec aplikacji na twarz mieszanka zrobiła się znacznie gęstsza, szczególnie w przypadku maski "odnowa komórek". Mimo wszystko jednak poszło dość łatwo, a ja mogłam cieszyć się widocznie lepszą cerą. Ale o szczegółach w dalszej części posta.
Wersja wybielająca bardzo ładnie poradziła sobie z moją cerą, która stała się widocznie rozjaśniona, wyglądała zdrowej. Zauważyłam duże zmiany już po pierwszym jej użyciu, co na ogół nie zdarza się zbyt często. Skóra zrobiła się bardzo gładka w dotyku, nawilżona, nie potrzebowałam nawet kremu czy serum jakie na ogól stosuję po zmyciu/ściągnięciu maseczki.
"Odnowa komórek" jak widzicie na zdjęciu wyżej niestety nie wyszła zbyt dobrze. Jednak nie jest to wina maski, a moja, ponieważ zbyt długo robiłam jej zdjęcia w miseczce. Nie zmieniło to oczywiście niczego w kwestii jej działania. Efekt był bardzo podobny jak w przypadku poprzedniej maski. Samo wyczuwalne nawilżenie to dopiero początek, najważniejsze jest to, że działania tej jak i poprzedniej maski jest widoczne gołym okiem, a to właśnie sprawiam, że uwielbiam po nie sięgać :)
Obie maski są świetnymi produktami do pielęgnacji twarzy. Łatwe w użyciu, z przyjaznym składem, a przede wszystkim - przynoszące widoczne efekty. Jeśli jesteście miłośnikami masek peel-off, jest to również kolejna zaleta jaką można wymienić jeśli chodzi o produkty Initiale. Jestem nimi zachwycona i z pewnością sięgnę po nie jeszcze nie raz. Koszt jednego opakowania wynosi około 8zł, jest to dość niska kwota jeśli bierzemy pod uwagę jej działanie, mimo, że opakowanie wystarcza tylko na jedno użycie.
Być może kiedyś się skuszę ;-)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze takich masek :)
OdpowiedzUsuńI tu mam problem bo nie jestem wielką fanką tego typu masek, ale nie oznacza to,że wcale ich nie używam.
OdpowiedzUsuńChętnie bym wypróbowała ! :)
OdpowiedzUsuńnie znam tych masek :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tego typu maseczki :D
OdpowiedzUsuńZ masek peel-off miałam tylko te przezroczyste. Powyższe, o których piszesz , chetnie wypróbuję :-)
OdpowiedzUsuńchętnie przetestuję wybielającą :D
OdpowiedzUsuńNie znam, ani nie kojarzę tej marki.
OdpowiedzUsuńLubię peel-offy, choć tych jeszcze nie widziałam :)
OdpowiedzUsuńCiekawe te maseczki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski algowe, przepięknie współpracują z moją cerą. Tych nie znam, ale ekonomiczniej chyba jednak wychodzi większe opakowanie :)
OdpowiedzUsuńWypróbuję je :) lubię takie maseczki :)
OdpowiedzUsuńNie znam ale jestem ich ciekawa :]
OdpowiedzUsuńuwielbiam maski tego typu, więc pewnie by mi podpasowały :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią wypróbuję, jeśli trafię na nie. Uwielbiam maski peel off :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię wszelkie maseczki:)
OdpowiedzUsuńOoo oj , dawno nie robiłam sobie żadnych maseczek!
OdpowiedzUsuńWidziałam je wielokrotnie jednak nigdy ich nie stosowałam! chyba się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńObserwujemy? zacznij i daj znać u mnie ;)
www.jagglam.blogspot.com
Uwielbiam maseczki ale niestety nie peel off... kiedyś tak sobie zrobiłam peel off, że zerwałam kolczyk w nosie. Tak, to ja, ofiara kosmetyczna :)
OdpowiedzUsuńLubię maseczki, ale wolę jednak te w płachcie.
OdpowiedzUsuńnigdy wcześniej nie spotkałam się z tą marką.. maski wydają się ciekawe :-)
OdpowiedzUsuń